poniedziałek, 25 maja 2015

Jak zwykle spóźniona aktualizacja włosów... Niestety często nie ma mi kto zrobić zdjęcia, albo jest już za późno, żeby złapać światło dzienne. Postaram się być bardziej systematyczna ;)
Włosy miesiąc temu zostały podcięte o ok 2cm, ale strata całkowicie odrosła. Na zdjęciu są po odżywce Nivea Long Repair, którą wypróbowałam po raz pierwszy i polubiłam.  Przez cały miesiąc używałam jednak głównie rosyjskich odżywek, masek i wcierek. Dokładny spis na końcu :) Włosom brakuje jednak protein, bo są przyklapnięte i zdecydowanie brak im objętości.



Przez ostatnie dwa miesiące moja pielęgnacja opierała się na:
Szampon: mydło cedrowe babuszki Agafii, do wygrania w moim rozdaniu :)
Odżywki: balsam rokitnikowy, odżywka 7 ziół Agafii,
Maski: łopianowa maska-kompres do włosów, aloesowa Natur-Vital,
Oleje: lniany, czasem mieszany z awokado, 1/2 razy w tygodniu na 2 godziny przed myciem
Na końcówki: nowe serum z Eveline: Odbudowujący eliksir 8w1 do włosów - całkiem ciekawy produkt
Wcierki: Początkowo ten zestaw

Jednak Jantar zbyt obciążał mi włosy u nasady, a nie mam teraz czasu myć je codziennie, więc powróci na wakacjach :). Wcierka z repertuary Agafii (po lewej) była neutralna, jednak po skończeniu jednego opakowania nie była dostępna w Skarbach Syberii przez dłuższy czas, więc w Superpharm kupiłam wcierkę Joanna rzepa.

Po jej użyciu na skalp, odczuwalne jest delikatne mrowienie i chłód. Ciekawe doświadczenie w porównaniu do rozgrzewających wcierek. Nie obciążała włosów i bardzo się z nią polubiłam. Myślę, że po przerwie na pewno do niej wrócę. Wcierka po prawej to "Witaminy dla włosów". Pisałam już, że ma przepiękny różany zapach. Nie obciąża zbytnio, ale wolałam stosować ją przed myciem. 

Dodatkowo wewnętrznie już od miesiąca łykam 4 tabletki Calcium Pantothenicum i tradycyjnie spirulinę. 


niedziela, 24 maja 2015

Przypominam o rozdaniu!

Przypominam o rozdaniu! Został jeszcze tylko tydzień :) Do wygraniania mydło cedrowe i maseczka dziegciowa, moje dwa ulubieńce :)



Zasady i zgłoszenia w  TYM poście!

Już wieczorem dwumiesięczna aktualizacja moich włosów :)

piątek, 15 maja 2015

Mój ulubiony krem do twarzy na dzień.

Moja cera sprawiała mi swojego czasu wiele problemów. Mimo dokładnego demakijażu, peelingów, oczyszczania, nie mogłam poradzić sobie z wysypem zaskórników. Zastanawiałam się na przyczyną problemu, aż czytając różne blogowe posty wpadłam na właściwy trop. Winowajcą były zapychające pory kosmetyki, a dokładnie kremy i podkłady. Zaczęłam przetrząsanie internetu w poszukiwaniu kremu idealnego: nietłustego, niezapychającego, nawilżającego i matującego. Oto efekt poszukiwań :)

Lekki, nawilżający krem. Zapewnia efekt matowej cery oraz zmniejsza widoczność porów skóry i zaskórników.

Zawiera skrobię kukurydzianą i 3% kompleksu normalizującego (cokolwiek to jest?), dzięki czemu  ma absorbować nadmiar sebum, zmniejszać aktywność gruczołów łojowych, likwidować połysk, matowić i redukować widoczność porów. 
Kwas hialuronowy, prowitamina B5, polisacharydy i oligopeptydy wiążą wodę i zapobiegają jej utracie, trwale nawilżają, regenerują i chronią przed pormieniami UV.

Tak mniej więcej pisze Ziaja. A jak jest w rzeczywistości? Skoro stał się moim ulubieńcem to musi być bardzo dobrze :) Faktycznie matuje i hamuje nadmierne wydzielanie sebum. Skóra nawet bez podkł
adu i pudru jest matowa przez długi czas, bo ok. 7 godzin. Nawilża w stopniu dobrym, ale czasami dodaję do niego kropelkę kwasu hialuronowego i efekt jest lepszy. Widoczności porów nie zmniejsza, ale NIE ZAPYCHA. I to jest jak dla mnie największy plus :) Podkład trzyma się na nim bardzo dobrze, chociaż z mineralnym Annabelle świeci się w strefie T i lepiej dodatkowo przypudrować np. pudrem ryżowym. 


Konsystencja jest aksamitna i kremowa. Szybko się wchłania. Zapach jest neutralny. Do tego cena: ok 10zł :)) Czego chcieć więcej? 
Poszukuję jeszcze dobrego, odżywczego kremu na noc. Macie jakiś ulubiony? 

Przypominam o rozdaniu!! Do wygrania mydło cedrowe i maseczka dziegciowa - moje rosyjskie hity :)


niedziela, 10 maja 2015

Przypominam o rozdaniu!

Przypominam o rozdaniu :) Do wygraniania mydło cedrowe i maseczka dziegciowa, moje dwa ulubieńce :)

Zgłaszamy się w TYM poście!

Wkrótce również nowy wpis :)




środa, 6 maja 2015

Zostałam ambasadorką Le Petit Marseillais :)

W zeszłym tygodniu przyszła do mnie pięknie zapakowana paczuszka (a właściwie całkiem pokaźna i ciężka paczka) z tajemniczą zawartością. 

Okazało się, że zostałam ambasadorką Le petit Marseillais, a w prezencie dostałam cudownie pachnące żele pod prysznic i do kąpieli :). Do zestawu dołączona została opaska na oczy, której tajemnica rozwiana została w dołączonym liściku. 

Zabawa polegała na zgadnięciu zapachu każdego z kosmetyków, skupiając całą uwagę wyłącznie na zmyśle powonienia. 

Jako pierwszą chwyciłam wiekszą butlę i... zatopiłam się w cudownej woni świeżych pomarańczy i grejpfrutów. Żel cudownie orzeźwia. Zapach jest bardzo naturalny, absolutnie nie chemiczny. Skóra nie jest przesuszona. Wymaga tylko lekkiego nawilżenia, czyli jak to zwykle po prysznicu, bądź kąpieli. Żel zapewnia neutralne pH.
Druga, mniejsza butelka również pachnie orzeźwiająco cytryną i werbeną, ale mniej przypadła mi do gustu. Działanie żelu, jest dokładnie takie samo jak jego większego brata. 

Żele mają dość żadką konsystencję i według mnie mogłaby być nieco treściwsza, żeby mniej przeciekała przez palce :) Opakowania są praktyczne, choć te wielkie, jest na prawdę przeogromne :D 

A jak to jest ze składem? Producent obiecuje naturalne składniki i faktycznie możemy znaleźć ekstrakty grejpfruta, pomarańczy, cytryny i werbeny, i to dosyć wysoko w składzie. Do tego łagodne detergenty, niektóre pochodzenia roślinnego, więc jest dobrze. Tak, jest i słowo alcohol, ale ten dobry, transportujący substancje wgłąb skóry i zatrzymujący wilgoć - lauryl alcohol.

Do zestawu dołączona została cała masa próbek, którymi mam zamiar podzielić się otoczeniem. Dołączę je też do mojego rozdania, o którym przypominam :) Zerknijcie na poprzedni post :)


Jeśli chodzi o żele Le Petit Marseillais, to jestem na tak :)




piątek, 1 maja 2015

Pierwsze rozdanie u Meg :D

Chciałabym zaprosić wszystkich do pierwszego rozdania na moim blogu! Obdarowywanie prezentami sprawia mi nawet większą przyjemność niż ich dostawanie, dlatego chciałabym podzielić się z Wami dwoma rosyjskimi produktami, które pokochałam od pierwszego użycia :) Mowa o osławionym już mydle cedrowym, które sprawdza się świetnie w pielęgnacji twarzy, ciała, jak i włosów. Idealnie oczyszcza i nie podrażnia. Do tego dołączam maseczkę dziegciową Agafii, która idealnie sprawdza się w pielęgnacji skóry tłustej i mieszanej. Niweluje niedoskonałości i nie wysusza nam twarzy na wiór :)



Zasady rozdania są proste. Wystarczy
1. Zostać publicznym obserwatorem bloga.
2. Polubić profil na facebooku (jeśli posiadasz facebooka).
3. (Opcjonalnie) Jeśli posiadasz bloga, wstaw powyższy baner konskursowy, a dostaniesz dodatkowo 1 los :)
4. Zostawić zgłoszenie w komentarzu pod tym postem.
5. Zgłoszenia przyjmuję od 1.05.2015 do 1.06.2015 do połnocy :)
6. Zwycięzca zostanie wylosowany. Wyniki ogłoszę do tygodnia od zakończenia rozdania i skontaktuję się ze zwycięzcą
7. Paczkę z nagrodami wyślę oczywiście na mój koszt, na terenie Polski :)

Wzór zgłoszenia:
Imię/Nick:
Obserwuję bloga jako:
Lubię profil na facebooku jako: (możesz podać jedynie imię i pierwszą literkę nazwiska)
Banner: Tak (adres bloga)/Nie
E-mail:

Zapraszam! :)



Co poprawiło stan mojej cery?

Dzisiejszy post jest w pełni poświęcony pielęgnacji mojej cery. Kosmetyki, które za chwilę Wam przedstawię goszczą u mnie od niedawna, bo około 1,5 miesiąca, a diametralnie zmieniły stan mojej cery. 
Tak przedstawia się owe szacowne grono :) 

Jaką cerę miałam przed?
To prawda, nie borykałam się z ropnym trądzikiem, ani żadnymi bardzo poważnymi zmianami skórnymi. Największy problem miałam z zaskórnikami, i to zarówno owymi czarnymi kropeczkami, jak i białymi podskórnymi gulkami, szczególnie na policzkach, żuchwie i brodzie. Dodatkowo moja pory skłonne są do zapychania i długo poszukiwałam kremu, który by mi tego oszczędził. Również podkłady i pudry potrafią narobić mi szkody. Moja cera jest zdecydowanie mieszana i skłonna do przetłuszczania w strefie T.  O ile czoło nie sprawia mi jakiś wielki problemów, to broda tak. Zaskórniki na brodzie i żuchwie to moja największa zmora, ale dzięki wyżej ukazanemu zestawowi są w miarę pod kontrolą. Chociaż w niektórych fazach cyklu potrafią kontratakować, to znikają w ekspresowym tempie.

Co i jak?
1. Dużą zmianę przyniosło mi regularne peelingowanie i oczyszczanie skóry szczoteczką do twarzy. Właśnie taką z Rossmana za parę zlotych. Około 3 razy w tygodniu wykonuję  nią masaż okrężnymi ruchami, pozbywając się złuszczonego naskórka i oczyszczając pory. Dla poślizgu i oczyszczania złuży mydło cedrowe, lub czasami czarne północne mydło detoksykujące (Recenzja). Mydło cedrowe stało się moim ulubionym kosmetykiem, nie dość, że pachnie lasem, to cudownie oczyszcza i nie wysusza, jeżeli nie przesadzimy z częstotliwością jego stosowania. Na pewno nie codziennie.

2. Na oczyszczoną skórę nakładam dziegciową maseczkę Agafii. Jest cudowna. Od razu po zastosowaniu niedoskonałości zmniejszają się, są złagodzone, lub znikają całkowicie. Ma konsystencję beżowej mazi i delikatny, choć nieco mdły zapach. Na pewno doczeka się osobnej recenzji, bo jest genialna. Raz w tygodniu używam także glinek, obecnie posiadam niebieską kambryjską i czerwoną/pomarańczową marokańską. Niebieską wole o wiele bardziej. 

3. Wieczorem stosuję duet z kwasami od Bielendy. Tonik i serum zawiera kwas hialuronowy, laktobionowy i migdałowy. Tonik usuwazanieczyszczeni, oczyszcza, ale nie ściąga twarzy. Serum działa korygująco i nie pozwala niedoskonałościom zagościć na buzi. Odkąd około miesiąca temu zaczęłam stosowanie, moja cera poprawiła się znacznie, do tego nie jest szara, a pełna blasku i życia. Produkty z kwasami powodują lekkie złuszczanie, ale jest ono minimalne. Skóra nie schodzi żadnymi płatami. Od czasu do czasu może pojawić się sucha skórka wokół znikającej niedoskonałości i wtedy chwytam za szczoteczkę, krótki peeling i po sprawie.


4. Mocnym zawodnikiem jest 5% roztwór kwasu salicylowego z Active Solutions. Zapach jest tak spirytusowy, że prawie dusi. Używam go jedynie na pojedyncze uporczywe krostki, lub na linii żuchwy. Bardzo mocno oczyszcza - wacik jest brudny nawet po umyciu i wypeelingowaniu skóry. Jak dla mnie jest to produkt do szczególnego użytku, bo niestety przesusza i dusi swoim spirytusowym smrodem.


5. Pora na krem-hit. Ten taniutki (9zł) krem z Ziaji jest cudowny. Nie zapycha, nawilża, wchłania się i pachnie neutralnie. Do tego całkiem dobrze matuje. Jako krem dzienny jest idealny. Doczeka się swojej recenzji na pewno.

Po wszystkich tych zabiegach moje problematyczne policzki i broda wyglądają tak:

Efekt jest na prawdę dobry, zwłaszcza, że żaden z tych kosmetyków nie jest bardzo drogi, ani ekskluzywny :) Zgadzacie się?