Nie mogę powiedzieć, że problem cellulitu jest dla mnie jakoś szczególnie uporczywy, bo nie zmagam się z nim jakoś specjalnie, aczkolwiek i z tym co jest chciałam się rozprawić. W magiczne kremy i balsamy średnio wierzyłam, ale pozotywne opinie o Elancyl Cellu Slim słyszałam już dawno. Trochę nosiłam się z jego zakupem, bo średnia cena to 80-100zł, ale uległam, bo bardzo mnie zaintrygował.
Producent podkreśla, że skład jest innowacyjny. Znajdziemy w nim składniki, które mają pomóc w zwalczaniu tłuszczów różnej postaci, więc efektywniej zadziałają na nasz cellulit.
- Cekropia
- Kofeina
- Bluszcz
- Xanthoxyline
- Florydzyna
Dodatkową innowacją, jest jego całodobowe działanie przy jednej aplikacji dziennie. Konsystencja jest przyjemna, szybko się wchłania. Zapach też niczego sobie. Nie grzeje, ani nie chłodzi po aplikacji.
Producent zapewnia o widocznych efektach już po 7 dniach. A co ja na to?
Porównanie przed i po miesiącu codziennego wcierania :)
Oszałamiajęcej różnicy nie widać ;) Największym efektem jaki zauważyłam to ujędrnienie, uelastycznienie i wygładzenie skóry. Jest odczuwalne w dotyku i widoczne gołym okiem. Choć nie mierzyłam obwodu w biodrach i udach, to mam wrażenie, że co nieco się zmniejszył. Ciężko mi jednak o dowód czarno na białym :)
Cena jest bardzo wysoka jak na 200ml produktu, które starczy nam na ponad miesiąc. Bardzo dużej zmiany nie zauważyłam, ale może osoby które bardziej borykają się z tym problemem dostrzegłyby większą różnicę. Mimo wszystko uwielbiam skórę po tym balsamie, Wygładzona, jędrna, miła w dotyku i sprężysta. Żaden balsam nie dał mi do tej pory takiego uczucia. Myślę, że kiedyś jeszcze po niego sięgnę :)